Wiosna się zbliża, a ja marznę. Piec nagrzany, herbatki gorące, a ja się telepię. I nie, nie jestem chora:) Taki ze mnie prawdziwy zimorodek. Rozumek jakiś jest, rączki dwie i nie całkiem lewe, to trzema jakoś temu zaradzić. Takim oto sposobem stałam się właścicielką grubych skarpet:) Przebuszowałam zapasy i z resztek powstały pasiaczki:) Szydełko nr 4, więc i szybko przybywało.
Te już poza moja własnością, zrobione na małą prośbę:)
Jakie fajne te skarpetki i na pewno teraz nie mrzniesz:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńbardzo fajne :) i idealne na taką pogodę :)
OdpowiedzUsuńSuper pasiaczki :) - wyglądają na cieplusie :)
OdpowiedzUsuńFantastyczne skarpetki :-) Piękne pasiaki :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Lubię takie pasiaste. Sa super !!!! Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuń